Nasz teamowy wyciskacz łez znów nie miał litości. Pośród szeptów na afterparty słychać było utyskiwania innych ripperów z czuba stawki - Brian w tym roku jest mocny jak diabli. Mimo snejka na trasie, potężnego skida i jeszcze kilku nieprzewidzianych akcji, znów zajął pierwsze miejsce. Po myciu rowerów i uczestników przyszła kolej na tradycyjne afterparty. Cóż to była za impreza! Piwo lało się strumieniami, uczestnicy raczyli sie pysznymi cebulowymi paluszkami, był automat z workiem treningowym i pijacka czkawka. Na koniec Brian wytłumaczył nam znaczenie słowa "brambulce". Był też wspaniały pokaz zdjęć z szalonej wyprawy Tomka Dębca i kompanii do Gruzji. W tych górach jest MOC!
wtorek, 31 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
lokalnie w Jaworznie (może i na śląsku też) brambulce to cwągle ;)
OdpowiedzUsuń