W końcu wybraliśmy  się na jakieś zawody :) Ten rok faktycznie nas nie rozpieszcza... Ale nic to,  czas na relację z Mistrzostw Polski w DH, które w poprzedni weekend odbyły  sie w Szczyrku
 Day One -  Training Day
 Długo  planowany wyjazd do Szczyrku rozpoczął się w sobotę o nieludzkiej drugiej nad  ranem. Szybka wbitka do Moskita, załadunek Bestiowozu i atakujemy trasę. Po  drodze pogoda w kratkę - zastanawiamy sie jak będzie wyglądać na miejscu. O  godzinie 7.00 przy akompaniamencie kapeli ludowej wjeżdżamy do  Szczyrku, a na nasze lica wjeżdżają ucieszone miny. Bo oto zza nisko  wiszących chmurek nieśmiało wychodzi słoneczko, a zwiastuje ono schnięcie  przemoczonej przez piątkowy deszcz trasy. Wbijamy do kwatery, szybkie szykowanie  i ognia! Adam rusza na trening. Do południa opony na błoto, później już  normalne. 
 Ekipa Beastie  Bikes w jednoosobowym składzie do południa odsypia zaś trudy podróży. Potem już  pełen ogar i lądowanie na parkingu pod wyciągiem. A tam kupa znajomego luda!  Migają przed oczami znajome nazwy - Maxxis, Transition Bikes, Urge Bike  Products, Frower Power. Są znajomi - jest impreza :) Szybko w tłumie znajduje  się też Piękna Bestii - Sonia Skrzypnik. Jak zwykle niezadowolona, ciągle jedzie  jej się za wolno. Ta dziełcha ma wolę walki. Adam co dwa zjazdy ląduje w pit  stopie, grzebie w sprzęcie. Pełna walka, klucze, łyżki do opon, pompki i młotki  w stałym ruchu. 
 W ten  treningowy dzień jest okazja pogadać ze starymi znajomymi i poznać nowych.  Pojawia się znany z Czarnej Góry Bartek "Kiełbasa" Jaśkiewicz -  najpozytywniejszy człowiek polskiej grawitacji. W końcu jest okazja spotkać  osobiście polskiego "Stiva" - Mariusza Noconia - jego rower to prawdziwy majstersztyk sanciarskiego  fanatyzmu, perełka. Poznajemy też Grzegorza Zielińskiego - "Zielu" to aktualny wicemistrz Europy w DH mastersów w  kategorii 30-34 lat i superpozytywny gość. Sonia zasuwa po traskach  z Greśkiem i zbiera nauki od mistrza. Adam ciągle wpada do pit stopu i poprawia  coś w rowerze. Ruch jak na targu.
 Dzień dobiega  końca, a okrutne, naparzające non stop słońce zbiera żniwo - na twarzy rysuje  się "panda" od okularów, ale przynajmniej blade jak ściana nogi zaczynają  zbliżać się kolorem do mahoniowych rąk - nie jest źle :-). Po zakończonych  jazdach zabieramy się z Moskitem na ostatni obchód trasy. Żal straszny ściska  tyłek na jej widok. Jest ciekawa, diabelsko szkoda, że było się teamowym  mechanikiem przez cały dzień. Chętnie wrzuciłoby się ją pod koła Ibiska. Może  następnym razem? Po obchodzie czas na szybki prysznic i posiłek  regeneracyjny. Po drodze kusi nas odbywający się ponoć od 7 lat XII Festiwal  Golonki, ale my wybieramy pizzę, jak się szybko okazało, podłą. Trzeba było  dzwonić do Piotrka Frankowskiego - TopGear wwoził pyszną pizzę na Skrzyczne, a  my wybraliśmy złą knajpę... Ale nic. Szybka rezygnacja z dalszego jedzenia  i wbitka na kwaterę. O 21.30 do spania - do licha, kiedy ostatnio tak wcześnie  szedłem spać? Może sprawdzę, co się dzieje na Fejsie? Zasypiam ok. 23  :-]
 Day Two -  racing mayhem
 Dobrze się spało,  ale o 7.00 trzeba się zrywać - Moskit juz w pełnym rynsztunku. Pakowanie  bambetli z prędkością światła, załadunek auta, zdanie kluczy (prawie  zapomnieliśmy) - i do boju. Na parkingu wita nas znajomy pan, zajmujemy to samo  miejsce co dzień wcześniej i otwieramy kramik. Obok nas ekipa Banzai Racing Team - jest wesoło. Nasi riderzy szykują sprzęt. Sonia  narzeka na spuchnięty po spotkaniu z drzewem palec wskazujący  - odpowiedź jest tylko jedna - kto hamuje ten przegrywa :). Na palcu ląduje  Ketonal, Traumon, lód w sprayu - jest nieźle, dziewczyna czuje palec jak przez  ścianę, ale przynajmniej nie boli :). Moskit dłubie coś w rowerze. Jeden  rzut oka na jego zmęczone pedały i pojawia się pytanie -  może by je zmienić? Sonia dzień wcześniej obuła nowe  niebieskie Straitline'y - czas na Adama. Ale nie, zostajemy przy starych -  ok, nie było pytania ;-). 
 Powoli zbliża się  czas kwalifikacji. Na mikrofonie dzielnie walczy Kleju. Atmosfera coraz bardziej  racingowa - powietrze gęstnieje. Niedziela to dzień kolejnych  spotkań. Nasz pit stop odwiedza Janek  Stanek - nasz znajomy endurak z Kraka, w roli  fotoreportera. W podobnej roli - Grzesiek Wawryszczuk - w końcu spotkanie w realu :). Spotykamy ponownie  Mateusza Kryckiego vel mati_xmo - zioma, który latał z nami po traskach w  Les Deux Alpes (relacja wkrótce). Przy Bestiowozie pojawia się też Przemek  "Harry" Kopeć z Horizon Bikes - zaprzyjaźnionego dystrybutora m.in. Commencala na  swojej Metcie. Szybki objazd parkingu i schodów - jeździ to to godnie, nie  dziwota, że userzy chwalą. Do pogaduszek z Harrym dołącza się Makaronowy Nudel -  znajomy z imprez Enduro Trophy. I tak w przyjemnej atmosferze płynie sobie czas  i zbliżają się ostateczne próby. 
 Nasi  zawodnicy ustawiają sprzęt, sprawdzają ciśnienie w oponach i powoli szykują się  do startów. W kwalifikacjach Sonia zameldowała się na mecie jako 5ta (4:22.18),  Adam był 13ty (3:10.84). Czekamy na jazdy finałowe, riderzy wskakują na wyciąg.  W końcu start kobiet. Kolejne dziewczyny meldują się na mecie. Czekamy. W końcu  z hopy zlatuje Sonia. Idzie pełnym piecem! Ale czas jakiś nietaki, nie pasuje do  prędkości. W końcu Młoda melduje się w pit stopie. Łzy złości błyszczą w oczach.  Broda trzęsie się z emocji. "Wyglebiłam!, z 15 sekund się zbierałam!" - krzyczy.  No cóż, bywa i tak. Ale mimo gleby nasza mała bestyjka poprawia czas o prawie 6  sekund (4:16.29)! Gdyby nie spotkanie z ziemią, mogłoby być naprawdę  grrrrrrubo! I będzie - w przyszłym roku. Sonia ostatecznie zachowuje też pozycję  - jest 5ta. Nieźle jak na pierwszy  strart z licencją, co? W końcu startuje Elita - kolejni riderzy, jak wystrzeleni  z procy wylatują z ostatniego dropa. W końcu wylatuje też Moskit. Ale coś  dziwnie to wygląda - jedną nogę trzyma na ramie! A trawa na polanie jakaś taka  wysoka - wystaje z niej tylko obręcz tylnego koła. Wkrótce wiemy juz wszystko.  Adaś poszedł takim ogniem, że w 1/3 trasy złapał kapcia i zgubił pedał! W ten  oto sposób, z czasem 3:27.89 został Mistrzem Polski w kategorii Hobby Hulajnoga  - powraca pytanie o wymianę pedałów ;-). W Elicie jest zaś 30ty - naszym zdaniem i tak nieźle jak na  warunki, w jakich przyszło mu jechać. Obeszliśmy się troszkę smakiem, ale za rok  będzie dużo lepiej.
 Małe podsumowanko czyli tzw.  resume
 W Szczyrku byliśmy  świadkami historii - po wielu latach supremacji Maciej Jodko (2:52.00) musi uznać wyższość Michała Śliwy (2:50.98). Sufit  przebija Sławek Łukasik, który w kategorii Junior wykręca najlepszy czas -  (2:49.46). Mistrzynią wśród kobiet zostaje zaś Ania Sojka (3:54.40). Do koszarów  Beastie Armii wracamy z niedosytem ale zadowoleni. Gdyby nie sprawy losowe,  byłoby dużo lepiej - dowodzą tego czasy wykręcone pomimo niesprzyjającego układu  gwiazd i planet. W przyszłym roku na pewno poprawimy wyniki. Póki co szykujemy  się na Wierchomlę - do  zobaczenia!
 Photo courtesy - Kamil  Knapiński









 
 
 
 
 
 
Miła imprezka i fajnie było się spotkać, kolega coś się ostatnio opuścił w Enduro Trophy a OS6 coraz konkretniejsze :)
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo ale jeszcze nie widziałeś One :)
Do zobaczyska!
Królik pod bardzo dobrym wrażeniem. U nas wkrótce Podium ląduje. Chętnie sprawdzę wynalazek Braci.
OdpowiedzUsuń